czwartek, 10 października 2013

Prolog

Wychodziłam właśnie ze szkoły razem z Charlie i Bunny, gdy usłyszałam, jak ktoś zawołał moję imię. Obejrzałam się w kierunku, z którego dochodził głos i zobaczyłam Davida. TEGO Davida.
Szalało za nim trzy czwarte żeńskiej populacji naszej szkoły. Był ideałem dla każdej dziewczyny - zawsze uprzejmy, uśmiechnięty, pomocny i szarmancki. Do tego był wysoki, miał wysportowaną sylwetkę, lśniące czarne włosy rozczochrane we wszystkie strony i cudowne, duże zielone oczy, zielone jak świeża trawa. Był marzeniem dużej grupy dziewczyn. W tym i moim.
Uśmiechnął się do mnie, pokazując białe, idealnie równe zęby. Serce zaczęło mi momentalnie szybciej bić. Oczywiscie, zarumieniłam się tak, że widać mnie było z odległości dziesięciu kilometrów.
Bunny, bardzo spostrzegawcza osoba, od razu to zobaczyła. Trąciła łokciem nadal niezorientowaną Charlie, po czym wymownie na nią spojrzała. Obydwie spojrzały na mnie zachęcająco i zachichotały. David kiwnął na mnie ręką, dajac wyraźny znak, bym podeszła. Przewróciłam z rezygnacją oczami i starając się nie potknąć podeszłam do niego na odległość półtora metra. Głupie półtora metra!
- Cześć, wszędzie cię szukałem - powiedział jak gdyby nigdy nic.
Zrobiłam zaskoczoną minę. Jak to? On? Mnie?
- Hmm, a d-dlaczego? - spytałam nieśmiało, prawie się nie jąkając.
Popatrzył na mnie chwilę, jednak nie udało mi się niczego wyczytać z jego spojrzenia.
- Może się przejdziemy? - zaproponował i nie czekając na odpowiedź ruszył w kierunku znajdującego się w pobliżu szkoły parku. Przez chwilę stałam bez ruchu, musiałam wyglądać naprawdę głupio. Rozejrzałam się dookoła i uchwyciłam karcące spojrzenie Bunny mówiące wyraźnie "Biegnij za nim!".
Potrząsnęłam głową i dogoniłam do Davida.  Szedł strasznie szybko, a stawiał tak duże kroki, że musiałam od czasu do czasu podbiegać by za nim nadążyć.
Wreszcie zatrzymał się przy ławeczce i na niej usiadł. Ja zrobiłam to samo. Miedzy nami utrzymywała się teraz odległość pół metra. POŁ METRA! Przez chwilę siedzieliśmy tak, milcząc. Nikt nic nie mówił, ani ja, ani on. Nagle David odgarnął włosy z twarzy i spojrzał w moją stronę. Otwierał właśnie usta, by coś powiedzieć, gdy usłyszałam jakiś głośny, piszczący dźwięk. Chłopak poruszał ustami, a ja słyszałam tylko ten okropny dźwięk.
Nagle park, ławka i David zniknęli. Leżałam w łóżku w moim pokoju, a budzik na szafce nocnej stojącej przy łóżku nadal dzwonił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć, to był prolog mojego pierwszego opowiadania. A raczej pierwszego, jakie postanowiłam opublikować. Na razie nic się nie dzieje, ale mam nadzieję, że ktoś to przeczyta, skomentuje i będzie nawet chciał poznać pozostałą część tej opowieści.
Nigdy nie pisałam prologów, więc ten jest pewnie beznadziejny. Akcja na pewno się rozkręci, to mogę zagwarantować.
Zachęcam do krytyki, wtedy będę wiedziała, co zmienić, poprawić itd. A jeśli się okaże, że mam dla kogo pisać, to wstawię tu kolejny rzodział, narazie czekam :)